23 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 3 [3/3]

ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 3/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2
Chłopak otworzył oczy. Obok siebie zobaczył szatynkę o niebieskich oczach. Wydawała mu się znajoma, lecz nie mógł połączyć z nią żadnego imienia. W ułamku sekundy pociągnął ją za ramię i dziewczyna wylądowała na stole.

- Kim ty jesteś i kto ci pozwolił tu być?! - wykrzyknął na całe gardło Vincent próbując ją udusić.

- Lara... - wystękała nieznajoma.

W drzwiach stanęli James i Scott patrząc na zaistniałą sytuację.
 Spoglądali oni raz to na Vincenta a raz na dziewczynę. Chłopak najpewniej udusiłby ją, nie zważając na przyjaciół, gdyby nie metalowa macka owijająca się wokół jego szyi. Robotyczny lis zwisał z sufitu, a jego puste oczodoły rozświetlane były przez białe diody animatronicznych oczu. Vincent, nie wiedząc co robić puścił dziewczynę i próbował wyrwać się z morderczego uścisku robota przyczepionego do resztek szybu wentylacyjnego. Podniesiony do góry, zaczął wymachiwać nogami i kopnął w resztki metalowej rury. Ta puściła, osłabiona uprzednio podczas walki Vincenta z Fritzem, zrzucając Mangla i Vincenta w dół. Chłopak wyszedł z tego bez szwanku, ale jeśli chodzi o animatronika... coż, może mieć problemy z ponownym uruchomieniem się.

 Ten spojrzał ponownie na dziewczynę i zauważył, że zamiast prawej nogi miała kawałek endoszkieletu animatronika. Już miał ponownie przystąpić do zabijania Lary, ale ta niespodziewanie wyciągnęła pistolet i wycelowała w jego głowę.

- Jeszcze raz spróbujesz mnie udusić, a to ty tego nie przeżyjesz - warknęła.

 - Jak już mówiłam mam na imię Lara i bardzo mnie cieszy śmierć tego rudzielca.

Wszyscy byli zszokowani tym faktem. Dopiero teraz zauważyli wystające nogi Fritza spod wentylacji. Vincent właśnie zdał sobie sprawę, że nie walczył z Purplem, lecz Johnem.

- Co ci takiego zrobił? - odezwał się cicho James.

- Zniszczył moje dzieciństwo widokiem zmiażdżonej głowy, a jego ojciec mnie zabił.

- Ale przecież widzimy, że żyjesz - odparł Scott.

- Bo mam dobrego przyjaciela, który zawsze mnie ratuje i gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj.

- Nic nie rozumiem.

- Ojciec Fritza odrąbał mi nogę, a gdyby nie jedna osoba, umarłabym - powiedziała zażenowana i odłożyła pistolet.

Vincent dalej przetwarzał informację o zmiażdżonej głowie... zaraz... PRZECIEŻ MATHEW UMARŁ W TAKI SPOSÓB!

- Nie mogłaś tego widzieć - warknął.

- Widziałam i wiem więcej niż myślisz - na twarz dziewczyny wpełzł szyderczy uśmiech. Już Vincent miał się ponownie rzucić na nią, lecz tym razem James go powstrzymał.

- Skąd ty jesteś, potworze - wysapał w złości, bo tylko do tego był zdolny w tej sytuacji.


- Pochodzę z piekła zwanym Fredbears Family Diner, gdzie powstało moje ulubione powiedzenie "Najwyżej umrę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz