20 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 3 [1/3]

ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 1/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2

Vincent wybiegł z pomieszczenia. Nie wierzył że to wspomnienie znowu go nawiedziło. Teraz był wściekły. Musiał się wyładować. ON znowu przejął kontrolę. Oczom chłopaka ukazał się mechaniczny kurczak trzymający Scotta ręką za gardło. Chłopak ruszył na robota, przewracając go na ziemię, zmuszając go do wypuszczenia Scotta. Opętany dziką wściekłością chłopak raz po raz uderzał animatronika w głowę. Iskry sypały się wszędzie. Gazrurka powoli miażdżyła głowę robotycznego kurczaka. Na czole Vincenta pojawiły się krople potu. Mimo że animatron dawno nie działał, chłopak nie przestawał uderzać. Na jego twarzy pojawiał się coraz większy i bardziej niebezpieczny uśmiech. Po chwili wybuchł głośnym, psychopatycznym śmiechem. W końcu głowa robota wystrzeliła śrubami i iskrami, wybuchając pod naporem uderzeń i odrzucając Vincenta w dal. Chłopak uderzył w ścianę, robiąc w niej małe wgniecenie i krzycząc z bólu. Gazrurka pękła – jedna z jej części została w ciele robota, 2 znajdowała się w dłoni Vincenta. Stracił przytomność.
***
CZAS I MIEJSCE NIEOKREŚLONE

Vincent otworzył oczy. Nie wierzył w to. To znaczyłoby że... ON znowu zaatakował. Siedział przykuty łańcuchem do krzesła.

- Znowu się spotykamy – powiedział demoniczny głos. Vincent starał się zlokalizować jego pochodzenie, lecz na próżno.

- Dlaczego? DLACZEGO MI TO ROBISZ?! – wykrzyczał przerażony Vincent.

- Widzisz, wspomnienia wróciły. A to znaczy że ja też wróciłem. Nie odgonisz mnie. Nie umiesz – powiedział głos.

Vincent chciał się wyrwać. Wiedział że jeśli przegra, wtedy ON przejmie kontrolę. Nie mógł do tego doprowadzić. Tajemniczy prześladowca wyłonił się z ciemności. Wyglądał dokładnie jak Vincent, lecz jego skóra była fioletowa a oczy świeciły białym blaskiem. W ręce trzymał tasak. Podszedł do chłopaka i rozciął jego łańcuchy.

- Chce się zabawić w berka. Ty uciekasz. Ja gonię...

Vincent zerwał się do ucieczki. Póki co nie miał broni, planu ani szans. Musiał się ukryć i wszystko przemyśleć. Napastnik deptał mu po piętach. Chłopak schował się w szczelinie w ścianie, starając się uniknąć swojego wroga. Wiedział jedno – jeśli polegnie, ON zajmie jego miejsce. Purple Guy. Ten który doprowadził do masakry. Nie. To się nie skończy w taki sposób. Zabójca minął Vincenta i pobiegł w głąb korytarza. 

Teraz była jego okazja. Przekradł się cicho w kierunku schowka znajdującego się niedaleko. Przeszukał go dokładnie. Znalazł interesujący go przedmiot – toporek. Usłyszał kroki w korytarzu. Musiał być gotowy. Jeszcze raz rzucił okiem na pomieszczenie. Zabrał plecak i zapakował do niego apteczkę, latarkę i kilka metalowych kulek. Przydadzą się do odwracania uwagi przeciwnika. Kroki ustały tuż przy drzwiach. Vincent był gotowy. Wybiegł z pomieszczenia, wpadając na swojego wroga i przewracając go. Zaatakował go toporkiem, lecz potężny kopniak odrzucił go w tył.

- Vincent, co ty do cholery robisz?! – wykrzyknął zadziwiony Purple Guy.

- Dokańczam to co powinienem dokończyć już dawno – odpowiedział z powagą Vincent i rzucił się ma przeciwnika.


Purple jednak nie miał w planach poddawania się. Złapał Vincenta za szyję i poddusił. Jego ścisk był naprawdę silny. Vincent czuł że traci przytomność. Ostatkami sił wbił toporek w brzuch wroga, a następnie uderzył go pięścią w twarz. Purple puścił go i zaczął uciekać. Vincent nie zamierzał się poddać. Ruszył w pogoń za przeciwnikiem.

1 komentarz:

  1. Biedny Vinny :( wewnętrzna walka to jego odwieczny problem
    ~Mike

    OdpowiedzUsuń