ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 1/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA
V.2
Vincent
wybiegł z pomieszczenia. Nie wierzył że to wspomnienie znowu go nawiedziło.
Teraz był wściekły. Musiał się wyładować. ON
znowu przejął kontrolę. Oczom chłopaka ukazał się mechaniczny kurczak
trzymający Scotta ręką za gardło. Chłopak ruszył na robota, przewracając go na
ziemię, zmuszając go do wypuszczenia Scotta. Opętany dziką wściekłością chłopak
raz po raz uderzał animatronika w głowę. Iskry sypały się wszędzie. Gazrurka
powoli miażdżyła głowę robotycznego kurczaka. Na czole Vincenta pojawiły się
krople potu. Mimo że animatron dawno nie działał, chłopak nie przestawał
uderzać. Na jego twarzy pojawiał się coraz większy i bardziej niebezpieczny
uśmiech. Po chwili wybuchł głośnym, psychopatycznym śmiechem. W końcu głowa
robota wystrzeliła śrubami i iskrami, wybuchając pod naporem uderzeń i
odrzucając Vincenta w dal. Chłopak uderzył w ścianę, robiąc w niej małe
wgniecenie i krzycząc z bólu. Gazrurka pękła – jedna z jej części została w
ciele robota, 2 znajdowała się w dłoni Vincenta. Stracił przytomność.
***
CZAS I MIEJSCE NIEOKREŚLONE
Vincent otworzył oczy. Nie wierzył w to. To znaczyłoby że... ON znowu zaatakował. Siedział przykuty łańcuchem
do krzesła.
- Znowu się spotykamy – powiedział demoniczny głos. Vincent starał
się zlokalizować jego pochodzenie, lecz na próżno.
- Dlaczego? DLACZEGO MI TO ROBISZ?! – wykrzyczał przerażony Vincent.
- Widzisz, wspomnienia wróciły. A to znaczy że ja też wróciłem. Nie odgonisz
mnie. Nie umiesz – powiedział głos.
Vincent chciał się wyrwać. Wiedział że jeśli przegra, wtedy ON
przejmie kontrolę. Nie mógł do tego doprowadzić. Tajemniczy prześladowca
wyłonił się z ciemności. Wyglądał dokładnie jak Vincent, lecz jego skóra była
fioletowa a oczy świeciły białym blaskiem. W ręce trzymał tasak. Podszedł do
chłopaka i rozciął jego łańcuchy.
- Chce się zabawić w berka. Ty uciekasz. Ja gonię...
Vincent zerwał się do ucieczki. Póki co nie miał broni, planu ani
szans. Musiał się ukryć i wszystko przemyśleć. Napastnik deptał mu po piętach.
Chłopak schował się w szczelinie w ścianie, starając się uniknąć swojego wroga.
Wiedział jedno – jeśli polegnie, ON zajmie jego miejsce. Purple Guy. Ten który
doprowadził do masakry. Nie. To się nie skończy w taki sposób. Zabójca minął
Vincenta i pobiegł w głąb korytarza.
Teraz była jego okazja. Przekradł się
cicho w kierunku schowka znajdującego się niedaleko. Przeszukał go dokładnie.
Znalazł interesujący go przedmiot – toporek. Usłyszał kroki w korytarzu. Musiał
być gotowy. Jeszcze raz rzucił okiem na pomieszczenie. Zabrał plecak i
zapakował do niego apteczkę, latarkę i kilka metalowych kulek. Przydadzą się do
odwracania uwagi przeciwnika. Kroki ustały tuż przy drzwiach. Vincent był
gotowy. Wybiegł z pomieszczenia, wpadając na swojego wroga i przewracając go.
Zaatakował go toporkiem, lecz potężny kopniak odrzucił go w tył.
- Vincent, co ty do cholery robisz?! – wykrzyknął zadziwiony Purple
Guy.
- Dokańczam to co powinienem dokończyć już dawno – odpowiedział z
powagą Vincent i rzucił się ma przeciwnika.
Purple jednak nie miał w planach poddawania się. Złapał Vincenta za
szyję i poddusił. Jego ścisk był naprawdę silny. Vincent czuł że traci
przytomność. Ostatkami sił wbił toporek w brzuch wroga, a następnie uderzył go
pięścią w twarz. Purple puścił go i zaczął uciekać. Vincent nie zamierzał się
poddać. Ruszył w pogoń za przeciwnikiem.
Biedny Vinny :( wewnętrzna walka to jego odwieczny problem
OdpowiedzUsuń~Mike