03 czerwca, 2015

I Love You/ I hate you

Tak bardzo chcieliście i macie... no to ten... dalsze losy Sophie i Phone Guy'a- Scott'a.
Rozdział 2: Od dziś będziesz moim kompanem na zawsze...
-Ej!Zaczekaj!-krzyknął Scott. -gdzie teraz idziesz?-zapytał. -do swojego domu.A co?-zapytałam.-a dałabyś się namówić na kawę?-zapytał się i uśmiechnął.Co mnie tak pociąga w jego charakterze... -no dobra-odpowiedziałam.-chodź znam miłą kawiarnię niedaleko-powiedział, roześmiał się, wziął mnie za rękę, i pobiegliśmy jak małe dzieci.-wiesz co, my to- takie duże dzieci jesteśmy- zaczęłam się śmiać. - to tutaj- powiedział. -2 latte!-krzyknęłam wbiegając do kawiarni śmiejąc się tutaj ja dostałam swojej głupawki ;_;. -proszę czekać na zamówienie- odpowiedziała kelnerka,która się na nas dziwnie popatrzała.-chodź tam jest wolny stolik-poprowadziłam go.-a lubisz ciastka?-spytał się mnie.-tak, a co?-powiedziałam.-to ja stawiam!-powiedział.Kelnerka doniosła kawę, -proszę, coś jeszcze?-spytała się.-tak 2 ciastka proszę-odpowiedział.-a wy nie jesteście stróżami nocnymi z tej pizzeri Freddy Fazbear's Pizza?-spytała.-Tak.To my...-odpowiedziałam.-bardzo odważna robota-stwierdziła.Kiedy wszystko zjedliśmy, rozeszliśmy się do domów.-ty wiesz, ja cię nawet polubiłem-stwierdził Scott.-ja też-odpowiedziałam.-to do jutra!
pa Scott.-powiedziałam.-tak... pa...- odpowiedział, posmutniał, i odszedł.11: 30 AM stałam pod pizzerią, i czekałam na Scott'a i Jeremi'ego. Przyszli obydwaj, a za nimi szef.-musimy poważnie porozmawiać-powiedział nasz szef.Weszliśmy do jego biura i zaczął prawić kazanie -ktoś tak mocno wczoraj uderzył Bonni'ego, że biedak dostał zwarcia-powiedział.Nagle ja i Scott odwróciliśmy wzrok na Jeremi'ego, który zrobił dziwną minę. -Jeremy? Czy masz mi coś do powiedzenia?-spytał groźnie szef.-no bo ja... no ja go pacnąłem w łeb-powiedział-zdajesz sobie sprawę, że naruszyłeś stan animatronika?-zapytał go szef. -T-tak...-odpowiedział Jeremy. - w takim razie, ty pokryjesz koszy naprawienia animatronika.-powiedział. Ja i Scott próbowaliśmy się nie śmiać, ale coś nie wychodziło. Wyszliśmy z biura. Jeremy został, a my wzięliśmy się za robotę w biurze. Ale nagle wybuchliśmy śmiechem. -ochrzaniony , za łopatę- zaczął się śmiać Scott.-h-hej już jestem-powiedział wkurzony Jeremy.-ile masz zapłacić?-spytałam. -5 tysięcy-osłupił mnie. Nagle Scott dostał swojego napadu śmiechu i zaczął się tarzać po ziemi.- ej weź już skończ Scott!-krzyknął blondyn.-no dobra-odpowiedział mój "rycerz".-Jeremy obstawi kamery, a ja i Scott idziemy na czaty-oznajmiłam.-ok-tajemniczo uśmiechnął się. A więc poszliśmy tam gdzie było nasze miejsce, snuliśmy się po korytarzach, nagle wyskoczyła nam Marionetka. -Jeremy!-powiedziałam pod nosem. Ja zaczęłam się bronić, ale Scott mnie wyprzedził.Sophie, uciekaj!. Zaczęłam biec ale stanęłam na środku korytarza i krzyknęłam-Od dziś będziesz moim kompanem na zawsze!- po czym zaczęłam uciekać... 
                                                                                                                                           ~Mike

3 komentarze: