ROZDZIAŁ 1, CZĘŚĆ 1/2
16.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA
v.2
3 GODZINY WCZEŚNIEJ
Samochód zatrzymał się przed dużym, jednopiętrowym budynkiem. Nad
drzwiami budowli widniał wielki logotyp. Przedstawiał on robotycznego
niedźwiedzia, kurczaka, lisa i zająca obejmujących sporych rozmiarów napis
głoszący:
„FREDDY FAZBEAR’S PIZZA PLACE – GRAND REOPENING”.
Z pojazdu wysiadła
4 mężczyzn i stanęła obok siebie. Popatrzyli na budynek. Najniższy z nich,
Scott, westchnął. To miejsce wciąż przywoływało wspomnienia. Żałował, że
doprowadził do TEGO. Przez niego niewinny ochroniarz stracił szansę na normalne
życie. Mógł go ostrzec, zrobić coś by go ocalić. Szybko odrzucił te myśli i
ruszył naprzód, zmierzając w kierunku zabarykadowanych drzwi. To miejsce było
ruiną – zabite deskami okna i drzwi, dziury w dachu i ścianach. Wszystko wskazywało,
że, od co najmniej kilku lat nikt nie odwiedzał tego budynku. Teraz był czas by
to zmienić.
- Dlaczego milczymy? – Zapytał wysoki, różowo włosy chłopak.
- By nie zniszczyć nastroju chwili – Odpowiedział mu najmłodszy z
ekipy James, – ale ty umiesz wszystko zepsuć, Vincent.
James i Vincent znali się bardzo dobrze. Byli przyjaciółmi od
dziecka, kiedy to Vincent uratował Jamesa przed szkolnym dręczycielem. Od
tamtej pory byli nierozłączni.
- Otwórzmy tę ruderę! – Powiedział ochoczo rudy chłopak w okularach.
Miał on nie więcej niż 25 lat i był niewysoki jak na swój wiek.
- Ostudź zapał, Fritz. Pierw trzeba wymyślić jak się dostać do
środka. – Uspokoił go Scott.
James bez słowa ruszył w kierunku tyłów budynku, zostawiając
przyjaciół z tyłu.
- A ty gdzie się wybierasz?! – Wykrzyknął zdziwiony Vincent.
- Nie pytaj! Chodź za mną! – Odkrzyknął James.
Przyjaciele ruszyli za nim. Stanęli na tyłach budynku. Chłopak
wskazał im dumnie na otwór umieszczony około 2 metrów nad ziemią.
- WENTYLACJA! Jestem pod wrażeniem, ty sprytna cholero! – Odparł
dumny Scott.
Podsunęli kilka znajdujących się w okolicy pudeł i stając na nich,
dostali się do otworu wentylacyjnego. Czekała ich długa droga krętym systemem
wentylacji. Jednak zaraz po wejściu do środka poczuli ciężki zapach zgnilizny.
Ich oczy zaczęły piec, a gardła swędzieć od nadmiaru pyłów. Tak, więc, kaszląc,
pokonywali kolejne zakręty. W pewnym momencie prowadzący kompanię James poczuł
jak cienki metal ugina się pod nim. Zanim zdążył zareagować spadł na dół, do
dużego pomieszczenia. Ostatnim, co zobaczył przed uderzeniem głową o ziemię był
wielki, rozwieszony nad ich głowami napis „LET’S PARTY!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz