03 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 1 [1/2]

ROZDZIAŁ 1, CZĘŚĆ 1/2
16.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA v.2

3 GODZINY WCZEŚNIEJ
Samochód zatrzymał się przed dużym, jednopiętrowym budynkiem. Nad drzwiami budowli widniał wielki logotyp. Przedstawiał on robotycznego niedźwiedzia, kurczaka, lisa i zająca obejmujących sporych rozmiarów napis głoszący:

 „FREDDY FAZBEAR’S PIZZA PLACE – GRAND REOPENING”. 

Z pojazdu wysiadła 4 mężczyzn i stanęła obok siebie. Popatrzyli na budynek. Najniższy z nich, Scott, westchnął. To miejsce wciąż przywoływało wspomnienia. Żałował, że doprowadził do TEGO. Przez niego niewinny ochroniarz stracił szansę na normalne życie. Mógł go ostrzec, zrobić coś by go ocalić. Szybko odrzucił te myśli i ruszył naprzód, zmierzając w kierunku zabarykadowanych drzwi. To miejsce było ruiną – zabite deskami okna i drzwi, dziury w dachu i ścianach. Wszystko wskazywało, że, od co najmniej kilku lat nikt nie odwiedzał tego budynku. Teraz był czas by to zmienić.

- Dlaczego milczymy? – Zapytał wysoki, różowo włosy chłopak.

- By nie zniszczyć nastroju chwili – Odpowiedział mu najmłodszy z ekipy James, – ale ty umiesz wszystko zepsuć, Vincent.

James i Vincent znali się bardzo dobrze. Byli przyjaciółmi od dziecka, kiedy to Vincent uratował Jamesa przed szkolnym dręczycielem. Od tamtej pory byli nierozłączni.

- Otwórzmy tę ruderę! – Powiedział ochoczo rudy chłopak w okularach. Miał on nie więcej niż 25 lat i był niewysoki jak na swój wiek.

- Ostudź zapał, Fritz. Pierw trzeba wymyślić jak się dostać do środka. – Uspokoił go Scott.

James bez słowa ruszył w kierunku tyłów budynku, zostawiając przyjaciół z tyłu.

- A ty gdzie się wybierasz?! – Wykrzyknął zdziwiony Vincent.

- Nie pytaj! Chodź za mną! – Odkrzyknął James.

Przyjaciele ruszyli za nim. Stanęli na tyłach budynku. Chłopak wskazał im dumnie na otwór umieszczony około 2 metrów nad ziemią.

- WENTYLACJA! Jestem pod wrażeniem, ty sprytna cholero! – Odparł dumny Scott.


Podsunęli kilka znajdujących się w okolicy pudeł i stając na nich, dostali się do otworu wentylacyjnego. Czekała ich długa droga krętym systemem wentylacji. Jednak zaraz po wejściu do środka poczuli ciężki zapach zgnilizny. Ich oczy zaczęły piec, a gardła swędzieć od nadmiaru pyłów. Tak, więc, kaszląc, pokonywali kolejne zakręty. W pewnym momencie prowadzący kompanię James poczuł jak cienki metal ugina się pod nim. Zanim zdążył zareagować spadł na dół, do dużego pomieszczenia. Ostatnim, co zobaczył przed uderzeniem głową o ziemię był wielki, rozwieszony nad ich głowami napis „LET’S PARTY!”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz