Sobota, 2 dni do końca laby Vincenta i Buz'a
Vincent obudził się wcześnie rano, poszedł do kuchni lecz w drzwiach wywrócił się
i grzmotną głową o podłogę huk był tak przeraźliwie głośny że Buz zerwał się se snu jak uderzony patelnią.
Buz - Co się stało !?
Odpowiedzi nie usłyszał więc wstał i chciał rozejrzeć się po pomieszczeniu w poszukiwaniu źródła huku. Gdy wstał zobaczył Vincent'a leżącego na podłodze, a jego fioletowe włosy stały się czerwone on krwi w której leżał..
Buz - Cholera jasna ! Vincent ! - krzykną przerażony.
Szybko się ubrał i zadzwonił po taxi, po czym wziął Vincenta na ramię i czym prędzej wyniósł go z domu na ulicę gdzie już czekała taksówka, Położył go na tylne siedzenie i siadł koło kierowcy.
Taksówkarz - Dokąd ?
Buz - A nie widzisz ?! Do szpitala ! - krzyknął z oburzeniem.
Taksówkarz czym prędzej odpalił auto i zawiózł przyjaciół do szpitala.
Po przyjeździe do szpitala taksówkarz odparł.
Taksówkarz - 67 zł się należy.
Buz - Czy panu tylko o pieniądze chodzi ?! Nie widzisz że mój przyjaciel leży z rozwaloną głową ?!
Taksówkarz - Płacisz pan czy na policje mam podać ? - zagroził
Taksówkarz - Płacisz pan czy na policje mam podać ? - zagroził
Buz wyjął w pośpiechu portfel i dał 100 zł taksówkarzowi. Po czym jak najszybciej wyjął Vincenta z samochodu i zaniósł go do szpitala tuż przy wejściu stała pielęgniarka paląca papierosa.
Gdy zobaczyła Buz'a niosącego Vincenta z rozwaloną głową od razu wyrzuciła fajkę i pobiegła po lekarza. Po chwile lekarz przybiegł i zabrał Vincenta na blok operacyjny.
Buz siedział tak w niepokoju przy sali operacyjnej.
W końcu wyszedł lekarz.
Buz - I co z nim ? - Zniecierpliwiony zapytał.
Lekarz - Niestety nie zdołaliśmy go uratować rana była zbyt poważna. - odparł lekarz poważnie
Buz - CO ?! NIE !! To nie możliwe.
Lekarz poklepał po ramieniu Buz'a i powiedział
Lekarz - Ha ! Nabrałem cię, Nic mu nie jest. Leży w sali leć do niego !
Buz po usłyszeniu tych słów wystrzelił jak rakieta i po chwili znalazł się przy Vincent'cie
Miał on owiniętą głowę bandażami było widać tylko oczy i usta.
Buz - Nic ci nie jest Vincent ?
Vincent - Co się stało ?
Buz - Nie wiem słyszałem tylko huk i zauważyłem ze leżysz na podłodze w plamie krwi.
Vincent - Dobrze że tam byłeś. Lekarz powiedział że dzięki topie żyje.
Vincent - Dobrze że tam byłeś. Lekarz powiedział że dzięki topie żyje.
Rozmawiali tak dopóki nie przyszedł lekarz
Lekarz - No Vincent nic ci nie będzie ale musimy cie zostawić na obserwacji do niedzieli.
Vinceent - Uff dobrze że do niedzieli a nie do Poniedziałku. - odparł
Przeszli do pokoju Vincenta Było w nim tylko łóżko telewizor szafka i mała szafeczka na lampkę.
Posiedzieli do późna aż lekarz wygonił Buz'a do domu. Z powodu że Vincent musi odpocząć Po Wypadku.
Buz Wyszedł z szpitala i skierował się w stronę ulicy w drodze zadzwonił po taksówkę.
Po ok 10 minutach Przyjechała taksówka.
Posiedzieli do późna aż lekarz wygonił Buz'a do domu. Z powodu że Vincent musi odpocząć Po Wypadku.
Buz Wyszedł z szpitala i skierował się w stronę ulicy w drodze zadzwonił po taksówkę.
Po ok 10 minutach Przyjechała taksówka.
Buz - To znowu pan ?! - odparł z oburzeniem.
Taksówkarz - Wsiadasz pan czy mam odjechać ! - powiedział zdenerwowany.
Wsiadł do taksówki i pojechał do domu kłócąc się z taksówkarzem o wydarzenia które miały miejsce rano. Po dojechaniu pod dom Buz zapłacił wysiadł i poszedł do domu.
Otworzył drzwi do swojego mieszkania ale gdy już kładł się spać przypomniał sobie że nie zamkną drzwi do domu Vincenta. Poleciał jak strzała do jego domu, sprawdził czy nic nie ukradziono.
O dziwo wszystko było na swoim miejscu. Wysprzątał mu dom i poszedł do siebie gdzie zasnął.
- Foxy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz