30 czerwca, 2015

DESTROYED: PROLOG

 Mike usłyszał otwierane drzwi. Nie miał zamiaru gadać, ale dla niej mógł zrobić wyjątek.
- Wiem, Vincent jest denerwujący, ale chodźmy do środka. Jest piąta, zaraz koniec zmiany. Wrócimy do domów, wyśpimy się i o 18 pójdziemy gdzieś razem, dobrze?
Clara jako jedyna ratowała go od choroby. Była jego lekiem na schizofrenię, smutek i złość. To dzięki niej żył. Podeszła i go przytuliła. W ułamku sekundy złość minęła. Tylko ta blondynka o lśniących zielonych oczach, była jego ostoją spokoju.
- Więc chodźmy - pocałował ją w czoło i weszli do pizzerni. Mike w pewnym momencie zauważył cień chowający się za rogiem i śmiech. Podbiegł, ale nikogo tam nie było. Usłyszał krzyk. Kiedy się odwrócił zobaczył Clarę w kałuży krwi, a nad nią Foxy'ego. Wziął animatronika i cisnął nim o ziemię. W efekcie dolna szczęka robota została uszkodzona i prawie odpadła.
- Co tu się do... Clara! - wrzasnął Vincent na widok dziewczyny.
- Dzwoń po karetkę... szybko! - odpowiedział natychmiast Mike. Wziął dziewczynę w ramiona i wyszedł przed budynek.
- Nie zostawię cię, tylko żyj - odgarnął kosmyk włosów z twarzy dziewczyny.
- Będę walczyć - odparła cicho i zamknęła oczy.
●●●
 Chłopak nic nie widział. Znajdował się w ciemnym miejscu, a raczej pokoju. Jedyne co usłyszał to skrobanie pazurami po metalu, prawdopodobnie wentylacji. Nie mógł wytrzymać tego dźwięku, jedynie zamknął oczy.
○○○
Oto prolog do mojego opka. Będzie ono dosyć trudne do zrozumienia, ale myślę, że dacie radę.
~ Nightmare Foxy

29 czerwca, 2015

Are you ready for Freddy? [Prolog]

- Annie! - pisnął brat ciągnąc mnie za rękaw kurtki. - Szybciej!!
 Przewróciłam ze zrezygnowaniem oczami ale uśmiechnęłam się do chłopczyka. Poczochrałam mu ze śmiechem czuprynę, brązowych włosów.
- Poczekaj ... - chwyciłam go za rękę i otworzyłam duże szklane drzwi. Gdy weszliśmy, obrzucił nas zapach pieczonej pizzy oraz krzyki.
David krzyknął uradowany widząc swoich kolegów, siedzących przy jednym stole.
- Annie! Annie! - zawołał do mnie podskakując obok. - Mogę już iść?
Westchnęłam. Czasami miałam naprawdę serdecznie dość tego małego kurdupla.
- Dobrze ... Ale nie oddalaj się nigdzie.  - puściłam go, a on z rozbiegiem pobiegł do prawie zapełnionego stolika.
Zawiesiłam się przez chwilę, nie wiedząc co mam robić. W końcu, podeszłam do lady i spojrzałam na menu:
"Mini Pizza"
"Mała Pizza"
"Duża Pizza"
"Wielka Pizza"
"Super-Mega-Hiper Pizza"
"Sok pomarańczowy"
"sos czosnkowy"
"Ketchup"
Uniosłam brew. Nie mogli czegoś jeszcze wymyślić oprócz pizzy?
- Poproszę ... małą pizzę.  - powiedziałam do pracownika, po namyśle. Odwróciłam się i zaczęłam szukać wolnego stołu. Było to nie lada wyzwanie ponieważ, tłumy dzieci i dorosłych, dosłownie wylewały się z każdego brzegu.
Po chwili, znalazłam mały stoliczek, wciśnięty w kąt, blisko sceny, i usiadłam przy nim. Odgarnęłam, kosmyk czarnych włosów, po czym, wpatrzyłam się w wielką scenę.
Wisiały na niej kartonowe chmurki oraz słoneczko, misternie wycięte i pokolorowane. Prócz tego gdzie nie gdzie porozwieszane były małe gwiazdki, stanowczo nie pasujące do reszty wystroju.
 Nagle, z głośników wydobył się głos, co spowodowało że aż podskoczyłam - dodając że byłam blisko źródła dźwięku.
Odwróciłam się instynktownie i ujrzałam pracownika który zaczął mówić coś do zebranych przy platformie dzieci. Nie interesowało mnie to za bardzo, więc zwróciłam wzrok ja gazetę leżącą na stoliku/
Podniosłam ją ostrożnie. Na samym początku widać było robotowego miśka z przyjaznym wyrazem twarzy a za nim podobnego zająca  i kurę.
Pomyślałam, że to zapewne coś o tej pizzeri ponieważ słyszałam że są tu jakieś roboty. 
Spojrzałam ponownie na scenę i ujrzałam ... animatroniki. Tak przynajmniej, słyszałam że się nazywają. Stał tam właśnie ten niedźwiedź - Freddy the Fazbear - oraz fioletowy zając z gazety - Bonnie the Bunny -  no i kura - Chica the Chicken. 
Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam im się uważnie. Freddy zaczął zabawnie machać uszkami (*o*) i mówić coś do mikrofonu. Bonnie grając na gitarze kręcił głową jakby w rytm własnej muzyki a Chica... w sumie .. tańczyła? śpiewała? hehe nie wiem xD 
Nagle, ujrzałam cienie pięciorga dzieci idących do innego korytarza.
Zastanowiłam się przez chwilę czy pójść za nimi, i nagle przypomniało mi się że nie przyszłam tu sama. Poderwałam się i szybkim krokiem, podążyłam za nimi.

By Bonnie
***************
Tak wiem. Chciałam zrobić na początku zwykły post ale wena zanikła OnO Tak więc oto moja pierwsza seria XD Mam nadzieję że się spodoba ^-^ Idę pić kakałko ;E
Aha i jeszcze jedno  - nie będzie mnie od 13 lipca do 26 lipca (obóz harcerski wzywa! pozdrawiam Majka XD) 
BYE
~ Bonnie


Piosenki i filmy

Nudzi mi się wstawiam to:
  Dla Springa <3
Ja!!!
Vincent, zaczynam się ciebie bać ;__;
Marionetka jest swag
Teraz panie i panowie... nowy parring! Po raz pierwszy:
                                              Jeremy x Springtrap!
Foxy jeszcze nic nie powiedział, że mnie wywala, a więc nie ma co smutać!
                                                                                                                                ~ Majki

Następny zryty rysunek od Foxa xD

Nie mam nic więcej do napsanie xD
Następny zryty rysunek xD



Od lewej :)

Toy Freddy (dziewczyna)

Freddy (zażenowany sytuacją)

GF ( podrywa Toy'a )

XDD

Nie pytajcie czemu tak xDD

28 czerwca, 2015

Foxy i jego zryty muzg xD

Tag to ja Najbardziej zboczony z ekipy FMH
Co dziś mam do pokazania ?
(Nie nie to zboczuszki xD)
Dziś wam pokaże rysunek
TAK mini Hentai xD ale co mi tam

Oto i on


Tak to co myślicie xD

Foxy x GF

Niewiedziałem co dać jako posta to dałem to xD

Kim jest phone guy?

Hej z tej strony Mike, moja teoria brzmi tak:

Otóż Phone Guy piątej nocy mówi: "uh, kiedy pizzerię w końcu otworzą ponownie prawdopodobnie sam wezmę nocną zmianę. Okej, dobrej nocy i powodzenia. " Na następna noc przychodzi Fritz Smith, więc gdyby powiązać wszystko ze sobą to Phone Guy'em jest Fritz! Krótkie al prawdziwe >.<. Teraz przechodząc do luźniejszych tematów, zgłaszam swoją nieobecność od 31 lipca, przez 2 tygodnie Foxy nie zabij! Obozy harcerskie wzywają! Kolejne: chcę powitać nowych redaktorów, szczególnie Springa który ma tak samo na imię >.<, mam nadzieję, że miło wam będzie się pisać bloga. Spróbuję być bardziej aktywna, mamy już prawie cztery tysiące! Swoje opowiadanie ze Springiem zostawiam do września, a z obecnym opowiadaniem... nie mam pomysłów. A więc to koniec tego posta
~Mike

27 czerwca, 2015

Fazbear Family Diner Ep. VIII

Wstawaim chyba najciekawszy urywek tej części :D
Oto i ona

Zatrzymał się przed drzwiami do piwnicy.
Zastanowił się chwile włączył światło i powoli zaczął schodzić po schodach do przerażającej blokowej piwnicy.
Zaczął przeszukiwać pierwsze pokoje gdy nagle zgasło światło.

- Ehh pewnie korki, Trudno idę dalej. - odparł z lekkim lękiem.

Na końcu korytarza był pokój z lekko uchylonymi drzwiami i palącym się światłem.
Ruszył szybkim krokiem w jego stronę.
Gdy wszedł do pokoju drzwi się za nim zatrzasnęły
 Poczuł tylko mocne uderzenie w tył głowy po czym upadł i zemdlał.

OTO RESZTA TEJ CZĘŚCI

http://delaopko.blogspot.com/

MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBA LICZE NA KOMĘTARZE I OCENY  :)

26 czerwca, 2015

Zębate brzuszysko OnO

Dzień dobry, cześć i czołem w ścianę, elo, hej, witajta...no dobra, powitania mi się skończyły XD
Do rzeczy: Maj nejm is Skrillex Springtrap i czuję się zaszczycona, że mnie przyjęto do tego bloga (dzięki, Foxy! XD). Przyznam się: nie czytałam nawet poprzednich postów, zgłoszenie wysłałam dla jaj, nie spodziewałam się, że Foxeł mnie przyjmie...no ale oto jestem :)
Będę bardzo się starała wrzucać fajne posty, ale nie oczekujcie cudów. Prowadzę też swój blog (kliknij TU, aby do niego przejść). Nie jest on zbyt popularny, ale co robić? Na dodatek w niedzielę wyjeżdżam na obóz, a tam raczej nie będzie neta...
Łod razu na śniadanie: widziałam, że nikt o tym nie napisał, więc będę pierwsza...
Na stronie Scotta pojawił się nowy teaser do FNAF'a 4. Zdjęcia nie wrzuciłam, bo się nie dało.

Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że jest to...yyymmm...Nightmare Toy Freddy? No, coś w tym rodzaju XD Sugeruje to niemały brzuch Toy Freddy nażarł się parówek i oto konsekwencje, który dobrze znamy z drugiej części gry.
Mamy tu również fioletową muszkę, najprawdopodobniej tą samą, co w poprzednim teaserze. Za łbem animatrona widać kawałek napisu: "or", zaś między zębami na brzuchu (?!) - "pro...me". To łączy się w jedną całość: "Or property of me". Moja teoria jest taka, że owo "property" (własność) z poprzedniego teasera, jak i najprawdopodobniej z tego, odnosi się do kokardki i kapelusza.
Dobra, ja już kończę :) Jutro, mam nadzieję, też uda mi się coś wrzucić.
#Springi

WYNIKI NABOREŁU ! :D

Więc tak jak wiadomo do 26 czerwca (dziś)
Był nabór do bloga, zgłoszeń była ogromna ilość wybrałem 3 najlepsze.
Oto i szczęśliwcy :D


Venus ( Nightmare Foxy )

EmoCookie ( Springtrap )

Neko Maneko / Luke ( Bonnie )

Za zgłoszenia naprawdę dziękuje nie sądziłem że będzie ich AŻ tyle
Mam nadzieje że nowi pomocnicy/autorzy będą prawidłowo się opiekować blogiem :)

Pozdrowienia ! :D

Foxy

25 czerwca, 2015

I love you/ I hate you zapowiedź

Hej z tej strony Mike, i zanim zacznę zapowiedź opowiadania napiszę wam coś co wymyśliłam:  stróż nałogiem, Phantom zabawą, Springi podstawą lub:
 Vincent nałogiem, Fritz zabawą, Phone Guy podstawą. A teraz upragniony
Rozdział 5 zapiwiedź: Opowieści z pewnej pizzeri.
Po całym zajściu z Vincent'em czułam, że to będzie więcej niż przyjaźń. Dziś zaczyna się upragniony weekend bez maskotek, za oknem leje, a ja nie mogę przestać o nim myśleć. Szkoda, że nie mam do niego numeru telefonu. Chętnie bym z nim porozmawiała... . Może Scott ma do niego numer? Z tego co pamiętam to tak. Szybko wysłałam sms-a do Scott'a o treści:
Czy masz numer do Vincent'a? Nie pytaj czemu bo twoje przypuszczenia są pewnie dobre.
Po chwili dostałam numer telefonu. Postanowiłam go zaprosić do siebie. Szybko wykręciłam numer 
-halo?-spytał Vincent.
-ymmm... hej tu Sophie. Przyszedłbyś do mnie o 14:00?-spytałam. 
-a która jest?- zapytał.
-12:00 a co?- powiedziałam
-ok. Będe o 13:30- odpowiedział i się rozłączył. Faceci... zawsze byli dziwni. No nic, zostałam zmuszona iść do sklepu. Ja jak ja, nawet nie mogłam się zdecydować, jakie ciastka kupić. Oczywiście wyszłam o 13:00, za godzinę miał być Vincent, a ja w proszku. Trzeba się było zabrać za siebie...
i tu urywamy! Co dalej? Chyba nikt się domyśla, że myślę o nowym opku o Springu. Narazie mam zapowiedź opka, nie prolog! Uwaga... let's go Mike!:
Skąd mogłem wiedzieć, że to strażnik i strażniczka? Skąd mogłem wiedzieć, że zostanę uwolniony, skąd wiedziałem, że pokocham ich córkę? Nic wtedy nie wiedziałem, moje losy potoczyły się całkiem inaczej niż myślałem...
~Springi. 

Fazbear Family Diner Ep. VII

Fazbear Family Diner Ep. VII

FAZBEAR FAMILY DINER 10.06.1985r. Środa


Vincenta wczesnym rankiem obudził głos syren karetki.
Dopiero teraz zorientował się że ma nagraną wiadomość na telefonie podszedł i odsłuchał ją.

- Halo? Tu Pan Fazbear dziś naprawiono animatronika który miał nosić strój królika -odrzekł.- Od dziś przychodzisz na nocną zmianę.

Vincent był trochę zakłopotany, ponieważ pierwszy raz w życiu nie wiedział co będzie robić za dnia.
A przecież był umówiony z Iris o 18.
Teraz naprawdę żałował że nie spytał jej o numer telefonu.
Po kilku godzinach oglądania nudnych wiadomości Vinc zasnął.
Obudziło go mocne stukanie do drzwi.
Podszedł i otworzył, przed drzwiami stali dwaj policjanci.


RESZTA OPKO NA BLOGU:

delaopko.blogspot.com

24 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 4 [1/1]

ROZDZIAŁ 04
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2

- A co takiego wiesz? - Powiedział zaciekawiony James. Dziewczyna powiedziała, że wie więcej niż myśli. Chciał ją sprawdzić.

- Zapewne pamiętasz jak się poznaliście z Vincentem - zaczęła.

- Jakbym mógł zapomnieć - chłopak poczuł się trochę urażony, ale chciał jej posłuchać.

- Był to 18 maja, środa. Właśnie "Godzilla" miał cię po raz kolejny uderzyć w brzuch, ale podbiegł do niego Vincent i dostał prawym sierpowym. Następnie przycisnął go do drzewa, na którym siedziałam i próbował go udusić. Miał świetną okazję, ale nadbiegła nauczycielka i ich rozdzieliła.

- Ty na serio dużo wiesz - powiedział z niedowierzaniem Vincent.

- A właśnie. Wtedy spadła mi bransoletka z czerwonym kamyczkiem, dostałam ją od starszej siostry, a ty przyczepiłeś ją do kluczy. Czy mogę prosić o zwrot? - Uśmiechnęła się Lara.

Chłopak nie wiedział, co powiedzieć. Tylko on i James wiedzieli o tym skarbie. Stał się dla nich bardzo ważny, bo przypominał im o wartości przyjaźni. Dziewczyna widząc jego zakłopotanie dodała:

- Wiem, że jest dla ciebie sentymentalna. Jak tak bardzo chcesz, to nie będę nalegać.

- Dzięki... - Odparł Vincent. Teraz złość już go opuściła. Widział w niej coś niezwykłego, ale zaraz odrzucił te myśli. Dla własnego spokoju stwierdził w myślach, że jest inteligentna i odważna.

- Pomożesz nam w zdobyciu karty? - Zapytał wreszcie Scott, niszcząc chwilę ciszy.

- Nie ma problemu - powiedziała bez namysłu.

Nagle zauważyła za Jamesem Mangle, która jednak się włączyła. Nikt nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Dopiero, kiedy dziewczyna zagwizdała wszyscy zwrócili uwagę na popsutego lisa. Ten błyskawicznie przyległ do nogi Lary, a ona... Zaczęła go głaskać.

- Co ty robisz, to coś ciebie zabije! - Krzyknął Vincent i już miał rozdzielić robota na dwie części, ale dziewczyna powstrzymała go ruchem ręki.

- Wybierz sobie inne animatroniki do niszczenia, ale nie Mangle - powiedziała śmiejąc się. Na twarzach chłopaków pojawiło się zdziwienie.

- To coś próbowało mnie udusić, a teraz się do ciebie przytula.

- Akurat ta lisica, jako jedyna jest dobra, a chciała cię zabić, bo zobaczyła, że ty próbujesz mnie skrzywdzić.

- Ale to są... ehh...

- Mam doświadczenie w kontaktach z animatronikami i tylko Mangle nie ma złych zamiarów. Podczas tych lat samotności, to ona i mój przyjaciel podtrzymywali mnie na duchu - powiedziała spokojnie.

- A kim jest ten twój przyjaciel? - Zapytał Vincent.

- Nie mogę powiedzieć, ale jak go poznasz to się ucieszysz - uśmiechnęła się tajemniczo.

Dopiero teraz Vincent zauważył, że jego kumple wyszli z pokoju, a jedyne, co po nich zostało to kartka z napisem "Poszliśmy, bo widzimy, że potrzebujesz z nią rozmowy w cztery oczy, kochasiu. Jak skończycie to chodźcie do Części & Serwis". Chłopak podarł kartkę i rzucił na ziemię. Był zły, że oni tak sobie z niego żartują. Dziewczyna zachichotała spytała:


- Idziemy do nich?

23 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 3 [3/3]

ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 3/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2
Chłopak otworzył oczy. Obok siebie zobaczył szatynkę o niebieskich oczach. Wydawała mu się znajoma, lecz nie mógł połączyć z nią żadnego imienia. W ułamku sekundy pociągnął ją za ramię i dziewczyna wylądowała na stole.

- Kim ty jesteś i kto ci pozwolił tu być?! - wykrzyknął na całe gardło Vincent próbując ją udusić.

- Lara... - wystękała nieznajoma.

W drzwiach stanęli James i Scott patrząc na zaistniałą sytuację.
 Spoglądali oni raz to na Vincenta a raz na dziewczynę. Chłopak najpewniej udusiłby ją, nie zważając na przyjaciół, gdyby nie metalowa macka owijająca się wokół jego szyi. Robotyczny lis zwisał z sufitu, a jego puste oczodoły rozświetlane były przez białe diody animatronicznych oczu. Vincent, nie wiedząc co robić puścił dziewczynę i próbował wyrwać się z morderczego uścisku robota przyczepionego do resztek szybu wentylacyjnego. Podniesiony do góry, zaczął wymachiwać nogami i kopnął w resztki metalowej rury. Ta puściła, osłabiona uprzednio podczas walki Vincenta z Fritzem, zrzucając Mangla i Vincenta w dół. Chłopak wyszedł z tego bez szwanku, ale jeśli chodzi o animatronika... coż, może mieć problemy z ponownym uruchomieniem się.

 Ten spojrzał ponownie na dziewczynę i zauważył, że zamiast prawej nogi miała kawałek endoszkieletu animatronika. Już miał ponownie przystąpić do zabijania Lary, ale ta niespodziewanie wyciągnęła pistolet i wycelowała w jego głowę.

- Jeszcze raz spróbujesz mnie udusić, a to ty tego nie przeżyjesz - warknęła.

 - Jak już mówiłam mam na imię Lara i bardzo mnie cieszy śmierć tego rudzielca.

Wszyscy byli zszokowani tym faktem. Dopiero teraz zauważyli wystające nogi Fritza spod wentylacji. Vincent właśnie zdał sobie sprawę, że nie walczył z Purplem, lecz Johnem.

- Co ci takiego zrobił? - odezwał się cicho James.

- Zniszczył moje dzieciństwo widokiem zmiażdżonej głowy, a jego ojciec mnie zabił.

- Ale przecież widzimy, że żyjesz - odparł Scott.

- Bo mam dobrego przyjaciela, który zawsze mnie ratuje i gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj.

- Nic nie rozumiem.

- Ojciec Fritza odrąbał mi nogę, a gdyby nie jedna osoba, umarłabym - powiedziała zażenowana i odłożyła pistolet.

Vincent dalej przetwarzał informację o zmiażdżonej głowie... zaraz... PRZECIEŻ MATHEW UMARŁ W TAKI SPOSÓB!

- Nie mogłaś tego widzieć - warknął.

- Widziałam i wiem więcej niż myślisz - na twarz dziewczyny wpełzł szyderczy uśmiech. Już Vincent miał się ponownie rzucić na nią, lecz tym razem James go powstrzymał.

- Skąd ty jesteś, potworze - wysapał w złości, bo tylko do tego był zdolny w tej sytuacji.


- Pochodzę z piekła zwanym Fredbears Family Diner, gdzie powstało moje ulubione powiedzenie "Najwyżej umrę".

22 czerwca, 2015

Fazbear Family Diner Ep. VI

Fazbear Family Diner Ep. VI

FAZBEAR FAMILY DINER 09.06.1985r. Wtorek



Vincent obudził się w salonie z butelką wina w ręce.
Siedział tak chwile gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi.

- Już idę ! - Wstał z sofy i poszedł otworzyć drzwi. - Aa to ty.

- A kogo się spodziewałeś ?

- W sumie sam nie wiem. - odparł z zakłopotaniem.

- Dawaj ubieraj się do roboty.

- Idź sam ja zaraz wyjdę. Chce chwile pobyć sam.

- Ok, nie spóźnij się.

Po tych słowach Buz wyszedł. Vincent siedział jeszcze chwilę ubierając się powoli.
Po jakiś 20 minutach wyszedł z domu.
W drodze do pracy wciąż miał przed oczami tę piękną twarz nieznajomej.

RESZTA OPKO NA BLOGU :

http://delaopko.blogspot.com/





TAK FOXY WZIĄŁ SIĘ W KOŃCU DO ROBOTY  I NAPISAŁ 2 PARTY OPOWIADANIA W JEDEN DZIEŃ :D

Mam nadzieje że będzie to coraz częściej się działo. 

Mam nadzieje że opowiadanie się podoba liczę na komentarze, pytania i takie tam xD

~Foxy

OPKO: Rozdział 3 [2/3]

ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 2/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2

Scott, James i Fritz stali w osłupieniu przyglądając się atakowi Vincenta. Chłopak bestialsko rozerwał animatronika na części, doprowadzając do eksplozji. Ich przyjaciel padł nieprzytomny 5 metrów dalej, rozbijając się o ścianę. Po chwili zaczął trząść się jak epileptyk, wykrzykując zdania w pustkę. Reszta zespołu patrzyła na niego z przerażeniem. Strach ogarnął ich na tyle, że nie mogli się ruszyć. Vincent podniósł się z ziemie i ruszył w korytarze pizzerii.

- Jeśli ten idiota wpadnie w łapy animatronów, to ja go jeszcze dobiję – odparł Fritz i ruszył za nim.

Tak, więc kroczył przez ciemny korytarz, opuszczoną salę, w której kiedyś panował gwar i ścisk, a na scenie grał zespół animatronicznych zabawek, teraz wyglądających jak reanimowane zwłoki. Fritz dobrze pamiętał pogłoski o tym, co tu się stało. O tym, że ktoś zamordował JEGO przyjaciół w tym budynku, zaledwie kilka lat temu. Chciał, by nigdy więcej nie doszło do takich sytuacji. Popsuł te wredne robociki, by złapały wreszcie tego przeklętego mordercę. Nie wiedział jednak, że może doprowadzić do takiej tragedii. Przez jego umysł nadal przechodziło wspomnienie. Wspomnienie TEGO feralnego piątku. Dnia, w którym jeden z animatroników zaatakował strażnika nocnego w czasie przyjęcia. To zrujnowało pizzerię całkowicie.
Fritz zbliżył się do Kid’s Cove. Wszedł do pomieszczenia. Przemieszczał się w kierunku spoczywającego na ziemi wraku animatronika. Wyłączony, zniszczony, zapomniany robot – pracownicy nazwali go The Mangle. Rudzielec usłyszał dziwny dźwięk za drzwiami wbudowanego w ścianę schowka. Nim zdołał się obrócić drzwi otworzyły się, uderzając w Fritza i przewracając go na ziemie.

- Vincent, co ty do cholery robisz?! – Wykrzyknął zadziwiony.

- Dokańczam to, co powinienem dokończyć już dawno – odpowiedział z powagą Vincent i rzucił się ma niego.

***

CZAS I MIEJSCE NIEOKREŚONE
Vincent gonił swojego prześladowcę. Teraz to łowca stał się ofiarą. Sam miał na ciele kilka zadrapań, ale to było nic. Jego przeciwnik biegł w kierunku wyjścia z pomieszczenia z ranami zadanymi toporem. Vincent był pewny swojej wygranej. Podbiegł do swojego wroga, popychając go na ścianę. W morderczym amoku pochwycił ofiarę i przycisnął Purpla do ściany. Zacisnął dłoń na jego szyi, sprawiając że krzyk zamienił się w skamlanie, a widniejąca na jego twarzy wściekłość została zastąpiona wyraźnym przerażeniem. Vincent patrzył w białe, błyszczące oczy ofiary. Puścił go za zrezygnowaniem. Zaczynał mieć wątpliwości co do realności całego zdarzenia. Powtórzył sobie jednak, że to walka w jego umyśle, nie może mieć wpływu na świat. No chyba że przegra. Wściekłość znowu go nawiedziła. Wziął młotek i gwoździe leżące na stoliku obok. Kopnął Purple Guya w głowę, doprowadzając do omdlenia. Przybił jego rękawy do drewnianej tablicy wiszącej na ścianie. Z początku chciał go po prostu ukrzyżować, ale zmienił zdanie. Podniósł toporek do góry, biorąc zamach. Chciał zagrać w rzutki. Siekierą. Zdał sobie jednak sprawę że jego broń w czymś utkwiła. Tym „czymś” był szyb wentylacyjny nad jego głową. Przeklął pod nosem i wyrwał topór z wentylacji. Przyszykował się do ciosu kończącego gdy nagle cały szyb zatrząsnął się i spadł w dół.

***

Lara obserwując to wszystko z niby bezpiecznego miejsca zorientowała się, że wentylacja zaraz się zapadnie. Przygotowała się na uderzenie osłaniając głowę. W metalowej rurze spadła centralnie na Fritza powodując natychmiastowy zgon. Popatrzyła w białe oczy Vincenta ogarnięte furią. Wiedziała, że nie widzi różnicy między nią, a Purplem. To była jego walka ze sobą, przynajmniej z jej doświadczenia tak wynikało. Musiała uciekać, albo sprawdzić czy jej pomysł zadziała. Zdecydowała się na drugą opcję. Uniknęła ciosu i wylądowała przy uchu chłopaka:

- Mat żyje nadal.

Vincent błyskawicznie upadł na ziemię i stracił przytomność. Sprawdziła jego oczy - wrócił dawny piwny kolor. Z trudem dźwignęła go i położyła na stole. Na szczęście rany nie były głębokie i wystarczyło je tylko odkazić. W pewnym momencie zorientowała się, że w efekcie to właśnie ONA zabiła Fritza. Postanowiła, że będzie się tym faktem martwić później. Już miała odejść gdy oczy chłopaka otworzyły się, a ręką złapała ją za ramię. Zauważył ją.

Fazbear Family Diner Ep. V

Fazbear Family Diner Ep. V

FAZBEAR FAMILY DINER 08.06.1985r. Poniedziałek



Pierwszy dzień Pracy.
Buz wstał pierwszy i od razu poszedł do kuchni coś zjeść
Po 20 minutach Buz zjadł i poszedł obudzić Vincenta, lecz jego nie było.
W panice zaczął go szukać. 
Przeszukał już cały dom gdy nagle z pod łóżka wysunął się fioletowy kosmyk włosów.
Pośpiesznie podbiegł do włosów i pociągną.

- AU ! Czego mnie ciągniesz za włosy ?! - odparł zdenerwowany Vincent - Odbiło ci ?
- A tobie co odbiło że śpisz pod łóżkiem ? - Buz zapytał ze zdziwieniem.



RESZTA TEJ CZĘSCI OPKA NA BLOGU:

http://delaopko.blogspot.com/

Nutka (FNAF) (NIE) Dla dzieci

Tak jak w temacie jest to nutka lecz dałem od razu z tłumaczeniem więc jeżeli ktoś chce posłuchć to żeby nie było. że nie ostrzegałem :) Oto Ona :D



PAMIĘTAĆ !! NIE OGLĄDAĆ JEŻELI JESTŚ PONIŻEJ 10 LAT ! NIE MA TAM FLAKÓW LECZ INNE (brzydkie słowa :P)


21 czerwca, 2015

Foxy i jego OC :D

Oto OC który ma dziwny FACE xDD 
Mieszanka Timona ( Tak na mnie mówią WSZYSCY )
Oraz BB :D mam nadzieje że sie podoba xD 
Licze na komentarze co można by poprawić czego mogło nie być
I ewentualnie dajcie jakieś zlecenia na OC :) mogą być mieszanki :D

Dosyć pitolenia Oco i OC


coś o strożach (wszystkich) nocnych

Hej z tej strony Mike, dziś wam opowiem o stróżach nocnych na pierwszy żywioł pójdzie Jeremy- Dżemeł:
Jeremy Fritzegald, pracował w słynnej pizzeri w roku 1987. Został przeniesiony na dzienną zmianę, a na jego stanowisko wchodzi Fritz Smith, podczas jego dziennej zmiany następuje The Bite '87, Jeremy prawdopobnie jest ofiarą. Jego oddech da się określić przy zakładaniu maski.
Fritz Smith:
tak samo jak Jeremy pracował w pizzeri, zaczynamy nim grać w 2 części a kończymy w 3. Jego oddech też da się stwierdzić przy zakładaniu maski. Został zwolniony za majstrowanie przy A.I animatroników.
Mike Schmitd:
pracuje w pizzeri tak samo jak reszta
jego oddech da się stwierdzić po zakładaniu maski. Został zwolniony za majstrowanie przy animatronach i odór jak  się dziwić, że śmierdział skoro prawie umierał ;_;.
 A teraz czas na innych!
Phone Guy:
nagrywa wiadomości dla pracownikó głos podkładał mu Scott nic więcej nie wiemy.
Purple Guy-Vincenteł <3:
taa... zabójca 5-tki dzieci. Pracownik pizzeri.
I to tyle macie tu keszcze kilka filmików ze stróżami

~Mike

             Sike! That's a wrong number!
          A to podsumowanie tego posta ;3


                   A teraz fotkeły


Majki znów atakuje wszystkim i niczym

hejoł tutaj Mike. Znów was zaatakuję głupotami po pierwsze obrazek typowej mnie na koniec roku szkolnego  Mike'a
  
No typowa ja!
A teraz moje bazgroły ;3


Sorry, że do góry nogami, leniuszek ze mnie >.<  nie chcę mi się odwrócić >.<
to jest post pod którym możecie mi zadawać pytania do 25 czerwca, papatki, daje tu jeszcze moją ulubioną piosenkę 
~Mike

20 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 3 [1/3]

ROZDZIAŁ 03, CZĘŚĆ 1/3
17.06.1993, FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2

Vincent wybiegł z pomieszczenia. Nie wierzył że to wspomnienie znowu go nawiedziło. Teraz był wściekły. Musiał się wyładować. ON znowu przejął kontrolę. Oczom chłopaka ukazał się mechaniczny kurczak trzymający Scotta ręką za gardło. Chłopak ruszył na robota, przewracając go na ziemię, zmuszając go do wypuszczenia Scotta. Opętany dziką wściekłością chłopak raz po raz uderzał animatronika w głowę. Iskry sypały się wszędzie. Gazrurka powoli miażdżyła głowę robotycznego kurczaka. Na czole Vincenta pojawiły się krople potu. Mimo że animatron dawno nie działał, chłopak nie przestawał uderzać. Na jego twarzy pojawiał się coraz większy i bardziej niebezpieczny uśmiech. Po chwili wybuchł głośnym, psychopatycznym śmiechem. W końcu głowa robota wystrzeliła śrubami i iskrami, wybuchając pod naporem uderzeń i odrzucając Vincenta w dal. Chłopak uderzył w ścianę, robiąc w niej małe wgniecenie i krzycząc z bólu. Gazrurka pękła – jedna z jej części została w ciele robota, 2 znajdowała się w dłoni Vincenta. Stracił przytomność.
***
CZAS I MIEJSCE NIEOKREŚLONE

Vincent otworzył oczy. Nie wierzył w to. To znaczyłoby że... ON znowu zaatakował. Siedział przykuty łańcuchem do krzesła.

- Znowu się spotykamy – powiedział demoniczny głos. Vincent starał się zlokalizować jego pochodzenie, lecz na próżno.

- Dlaczego? DLACZEGO MI TO ROBISZ?! – wykrzyczał przerażony Vincent.

- Widzisz, wspomnienia wróciły. A to znaczy że ja też wróciłem. Nie odgonisz mnie. Nie umiesz – powiedział głos.

Vincent chciał się wyrwać. Wiedział że jeśli przegra, wtedy ON przejmie kontrolę. Nie mógł do tego doprowadzić. Tajemniczy prześladowca wyłonił się z ciemności. Wyglądał dokładnie jak Vincent, lecz jego skóra była fioletowa a oczy świeciły białym blaskiem. W ręce trzymał tasak. Podszedł do chłopaka i rozciął jego łańcuchy.

- Chce się zabawić w berka. Ty uciekasz. Ja gonię...

Vincent zerwał się do ucieczki. Póki co nie miał broni, planu ani szans. Musiał się ukryć i wszystko przemyśleć. Napastnik deptał mu po piętach. Chłopak schował się w szczelinie w ścianie, starając się uniknąć swojego wroga. Wiedział jedno – jeśli polegnie, ON zajmie jego miejsce. Purple Guy. Ten który doprowadził do masakry. Nie. To się nie skończy w taki sposób. Zabójca minął Vincenta i pobiegł w głąb korytarza. 

Teraz była jego okazja. Przekradł się cicho w kierunku schowka znajdującego się niedaleko. Przeszukał go dokładnie. Znalazł interesujący go przedmiot – toporek. Usłyszał kroki w korytarzu. Musiał być gotowy. Jeszcze raz rzucił okiem na pomieszczenie. Zabrał plecak i zapakował do niego apteczkę, latarkę i kilka metalowych kulek. Przydadzą się do odwracania uwagi przeciwnika. Kroki ustały tuż przy drzwiach. Vincent był gotowy. Wybiegł z pomieszczenia, wpadając na swojego wroga i przewracając go. Zaatakował go toporkiem, lecz potężny kopniak odrzucił go w tył.

- Vincent, co ty do cholery robisz?! – wykrzyknął zadziwiony Purple Guy.

- Dokańczam to co powinienem dokończyć już dawno – odpowiedział z powagą Vincent i rzucił się ma przeciwnika.


Purple jednak nie miał w planach poddawania się. Złapał Vincenta za szyję i poddusił. Jego ścisk był naprawdę silny. Vincent czuł że traci przytomność. Ostatkami sił wbił toporek w brzuch wroga, a następnie uderzył go pięścią w twarz. Purple puścił go i zaczął uciekać. Vincent nie zamierzał się poddać. Ruszył w pogoń za przeciwnikiem.

<<<<<<<<<< NABÓR ! >>>>>>>>>>>

NABÓR !

Witam z tej strony Foxy dziś z okazji iż mało postów sie pokazało w ostatnim czasie
Robimy nabór po to aby ten blok po prostu nie upadł ;)
Ale dosyć pierniczenia.
Aby dostać sie na bloga należy:

Napisać opis siebie oraz wybrać postać która nie jest zajęta ;)
Napisać post który musi zostać wysłany razem z opisem
na mój email : foxythefoxpl@gmail.com

Reszta informacji na Skype : SAY ME, Timon225

aktualnie zajęte postacie :
Foxy
PhoneGuy
Mike (SZMITS)

Wyniki wysyłam na email
KONIEC NABORU 26 CZERWCA

Informacja!

Hej z tej strony Mike i niestety, ale nie mam pomysłów na posty więc rzadko kiedy będę pisać. Jak na razie układam własną teorię, i pracuję nad szkicami. Mam dużo zajęć teraz, więc wybaczcie mi, obiecuję, że jak wrócę na bloga, to pojawi się moja teoria, 2 rozdziały I Love you/ I hate you, oraz moje szkice. Powinnam zaniedługo się zjawić. Papatki

~Mike

19 czerwca, 2015

OPKO: Rozdział 2 [2/2]

ROZDZIAŁ 2, CZĘŚĆ 2/2
23.04.1983, FREDBEAR’S FAMILY DINER
Wysoki, 14letni chłopak popchnął mniejszego do siebie 11latka na ścianę.

- CIOTA! – wyzwał go.

Imię tego młodzieńca to Johnathan. Chłopaki z młodszych klas nazywali go „Godzilla”, i było to w pewnym sensie przezwisko adekwatne do charakteru Johna. Był on niszczycielskim nastolatkiem, który znęcał się nad młodszymi i słabszymi od siebie. Dosłownie nienawidził innych ludzi. Wspomniałbym o jego motywacjach, ale usprawiedliwianie go nie jest moim celem.

- No co?! Bijesz się, czy po prostu mam cię zap***dolić na miejscu?! – wykrzyknął, cicho śmiejąc cię.

Mathew, bo tak na imię ofierze „Godzilli” upadł na ziemię. Ból obejmował kontrolę nad jego ciałem, a po policzkach chłopaka płynęła krew.

- Jak Vincent się dowie to będziesz żałować tego co mi zrobiłeś! – krzyczał przerażony.

- Myślisz że boję się twojego świrniętego braciszka? – zapytał z przekąsem John.

Zaczął kopać Mata coraz mocniej i mocniej. Chłopak dosłownie wył z bólu. Jego policzki pełne były teraz łez, płynęły one strumieniami z oczu biedaka. „Godzilla” kopnął po raz kolejny. W samochodzie stojącym obok siedział ojciec Johna. Jego socjopata sprawiała, że śmiał się patrząc na całe zajście. Fioletowa bluzka chłopaka została zbryzgana krwią. Złapał leżącego na ziemi dzieciaka i zaczął go dusić. Mat przez chwilę zastanawiał się co się stało. Teraz łzy wymieszały się z krwią cieknącą z rozbitej głowy chłopaka. Ból sprawiał że dzieciak mało co nie stracił przytomności. Słabł coraz bardziej. Po chwili John puścił go.

Z oddali całej sytuacji przyglądała się dwunastolatka o błękitnych oczach i czarnych włosach. Bała się. Chciała pomóc, lecz nie wiedziała jak. W okolicy było pusto, nie było kogo wołać. Obserwowała więc z drugiej strony ulicy. Podniosła cegłę i rzuciła nią w kierunku oprawcy, lecz ta rozbiła się na ulicy i nikt nie zwrócił na to uwagi.


 John podniósł Mata ponownie. Złapał go mocno i wziął rozbieg. Teraz już nie panował nad tym co robi. Był w amoku zabijania. To nie miała być bójka. Teraz chciał go ZABIĆ. Uderzył nim o ścianę z hukiem. Głowa Mata pękła, rozbryzgując się w obrębie 2 metrów kwadratowych. Drzwi samochodu otworzyły się. John wsiadł do pojazdu i razem z ojcem odjechali.

 Nagle z za rogu wybiegł chłopak z brązowymi włosami. Vincent, bo tak miał na imię, zobaczył tylko odjeżdżający wóz i zwłoki brata oparte o ścienę. Tuż obok, za szybą odbywało się przyjęcie urodzinowe. Vincent skończył 12 lat. A Mathew swoje życie... 

OPKO: Rozdział 2 [1/2]

Hejka, tu Phone Guy. Po długim czasie wziąłem się za pisanie. Akcja tego rozdziału dzieje się po prologu, więc radzę przeczytać go ponownie by usunąć „lukę” między rozdziałami.
***
ROZDZIAŁ 02, CZĘŚĆ ½
17.06.1993 FREDDY FAZBEAR’S PIZZA V.2
Scott i Fritz przetrząsali akurat Party Room, 3 gdy usłyszeli kroki na korytarzu poprzedzone krzykiem Jamesa. Zaniepokoili się, lecz po chwili ujrzeli przyjaciół idących w ich kierunku przez korytarz. James ciągle lekko uginał nogi, a obok niego szedł Vincent. Weszli do pomieszczenia i zajęli miejsce przy stołach, chcąc ułożyć plan dalszego działania. Na stole rozłożyli plany budynku i zaczęli myśleć. Ich celem było odnalezienie tak zwanego „Safe Roomu”. Przechowywane tam były stare kostiumy. To właśnie one były celem ekipy.

- By otworzyć drzwi do pokoju potrzebna nam będzie karta dostępu – Powiedział Fritz poprawiając okulary.

Vincent spojrzał na niego z pogardą. W głębi duszy nienawidził tego rudzielca. Nigdy nie wybaczył mu tego, do czego doprowadził. Różowo włosy tak bardzo chciał zakończyć jego żywot. Zacisnął pięść i starał się myśleć o zadaniu. James spojrzał na przyjaciela. Zastanawiał się, co za walka wewnętrza przebiega właśnie w mózgu Vincenta. Nigdy nie rozumiał dziwnego zachowania tego chłopaka. Był po prostu szalony.

- Skoro tak, to mam dla was 2 wiadomości – odparł Scott – dobrą i złą.

- Jedziesz – wypalił Vincent.

- Dobra: Wiem gdzie szukać tej karty. Zła: Jest ona wbudowana w głowę Toy Freddyego – powiedział Scott

- Ciekawe jak chcesz ją wydobyć? – zapytał James.

- Znajdzie się sposób – powiedział Vincent, uśmiechając się i podnosząc z ziemi gazrurkę. Powiesił ją przy pasku i wsadził ręce w kieszenie.

- Chyba wiem o czym myślisz, i niestety wydaje mi się że to jedyny sposób – powiedział Scott, machając głową z niedowierzaniem.

Grupa opuściła pomieszczenie i ruszyła w kierunku pokoju Części & Serwis. Było to 1 miejsce na liście potencjalnych przejść do Safe Roomu. Podeszli do drzwi. James starał się je otworzyć, lecz te nie chciały poddać się naporowi jego uderzeń. Były szczelnie zamknięte od środka. Nad nimi znajdował się jednak szyb wentylacyjny.
- Podsadźcie mnie – odparł Vincent – Ja wam otworzę.
Zespół, bez protestowania, pomógł wejść chłopakowi do wentylacji i przeczołgać się do pokoju po drugiej stronie drzwi. Pomieszczenie to było pełne części mechanicznych walających się po ziemi. Chłopak zszedł na dół otwierając reszcie przyjaciół drzwi. Do pomieszczenia weszli po kolei James i Fritz. Zaraz...

- GDZI JEST SCOTT?! – wypalił Vincent.

Po chwili usłyszeli krzyk z korytarza. Różowo włosy złapał za gazrurkę. Czas na rzeź nadeszła...




14 czerwca, 2015

I Love you/ I hate you

Rozdział 4:Kotek w butach
      *2 TYGODNIE PÓŹNIEJ*
Dziś do pracy wraca Scott.Przez te 2 tygodnie wybudowali nowy zakątek dla dzieciaków o nazwie: Corner Puss In Boots. Mają być tam 2 kotki Kitty Koci Łapka, i sam Kot W Butach, podobno doszedł też jakiś nowy stróż.Nazywa się Vincent, tak mi mówił Jeremy. Do pracy wrócił Scott, a ja powracam dziś.Szybko zjadłam swoje ukochane tosty z serem, i pomknęłam jak ta burza z domu. Na miejscu zastałam siedzących i śmiejących się, Jermi'ego, Scott'a i jeszcze jednego chłopaka który miał długie fioletowe włosy. Kiedy spojrzał na mnie, zobaczyłam piwne oczy, pełne blasku.
-Cześć jestem Vincent!-powiedział.
-Miło mi, ja jestem Sophie-odpowiedziałam, i szczerze się do niego uśmiechnęłam. Chłopak odwzajemnił uśmiech, w jego oczach zobaczyłam błysk, po czym się spytał:
-czemu gwiazdy nie mogą spadać na ziemię, wziąłbym jedną, i najchętniej podarował tobie-uśmiechnął się do mnie czule.
-dziękuje, ale nie jestem taka jak myślisz- zaśmiałam się.
Do nas obydwojga podszedł Scott i powiedział
-ona ma rację, może jej się lepiej tykaj po pewnym czasie-zaśmiał się, a ja go szurnęłam przez łeb.
-ałaaa!-krzyknął.
-no widzisz-zaśmiałam się. A Vincent razem ze mną, niedaleko podążał nasz szef, który sam wygląda jak ten misiek z tej pizzeri.
-a tak swoją drogą, ty się farbowałeś czy to naturalny kolor włosów?-spytałam się.
-farbowany, przefarbowałem się wiele lat temu-odpowiedział.
-czemu?-zapytałam
-to długa historia, i nie chcę o tym mówić-odpowiedział, z jego twarzy znikł uśmiech, i błysk w piwnych oczach.
-nasza Sophie wróciła do swej roli?-zapytał szef.No tak nie ma to jak szef, który próbuje umilić życie, ale jakoś mu się nie udaje.
-tak-odpowedziałam, i szybko weszłam do mojego ulubionego biura, by uniknąć kolejnych "zupełnie" potrzebnych komplementów. Kiedy wszyscy  się podzielili, wyszło na to, że ja i Vincent sami zostajemy w biurze. Kiedy wszyscy wyszli, popatrzeliśmy się na siebie, i zaczęliśmy się śmiać.
-dobra, to chcesz tosty?-spytałam.
-jasne! Uwielbiam tosty!-odpowiedział. Usłyszałam tą muzykę, ta diabelską muzykę.
-łap za kamery!-krzyknęłam - i nakręć pozytywkę!-dodałam szybko. Vincent wziął się do roboty, aj! I teraz by się przydał Jeremy, ale cóż... poszedł na zwiady ze Scott'em, długo nie wracają...
-a czy miałaś kiedyś chłopaka z dziwnym kolorem włosów?-zapytał uśmiechając się.
-kiedyś miałam chłopaka z zielonym kolorem włosów-odpowiedziałam.Chłopak nagle podszedł blisko mnie, uśmiechnął się i powiedział:
-a co byś zrobiła, gdybym miał być twoim chłopakiem?-zaczął się śmiać.
- najpierw to cię muszę dobrze poznać- odpowiedziałam, i go popchnęłam delikatnie na fotel.
-ach tak?!...- krzyknął, i popchnął mnie na karton z jakimiś papierami. Wybuchłam głośnym śmiechem, popychaliśmy się nawzajem, śmiejąc się, trochę się zmęczyłam, a więc oparłam się o kartony i zasnęłam. Vincent czule się na mnie patrzał, gdy nagle wszedł Jeremy i krzyknął
-ratuj się kto może!- i wbiegł do biura, a za nim Scott, który szybko zamknął drzwi. Miałam ochotę zabić Jeremi'ego, za to, że mnie obudził. Scott i Jeremy gapili się na nas jak... na jakąś zakochaną parę! Czemu?!
-co wy się tak patrzycie?!-spytałam się.
-a już nic... nie będziemy wam przeszkadzać, chodź Jeremy-powiedział złapał Jeremi'ego za rękę, i wyszli śmiejąc się na cały budynek. Postanowiłam zajrzeć do nowego zakątka kota w butach. Niepewnym krokiem podążałam do drzwi, w końcu doszłam.
-raz kozie śmierć-powiedziałam po cichu i weszłam
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zakątek wyglądał ślicznie, za dużą kurtyną stał kot w butach i Kitty Koci Łapka, trzymający szablę w rękach.
-cześć-powiedział do mnie kotek, przeraziłam się.
-cz-cześć-odpowiedziałam, i uśmiechnęłam się do kiciusia.
-my nie jesteśmy jak tamci-powiedziała kotka.
-nie musisz się nas bać- dopowiedział kocur.
Zaczęłam być co do nich pewna, rozpoczęłam rozmowę:
-czy na co dzień, dużo jest tu dzieci ?-spytałam.
-cała masa- odpowiedział kotek.
-wiecie co, ja za godzinę kończę pracę jutro tu się zjawię, muszę już iść-odpowiedziałam, i szybko pobiegłam do biura.
-Vincent!-krzyknęłam.
-tak?-spytał się.
-spotkałam dwa przeurocze kotki które są w końcu przyjazne wszystkim!- odpowiedziałam. W oddali było słychać:
-ałaaaaaaa! Czemu na mnie lejesz wrzątek?!- usłyszałam głos Scott'a.
-oni to już tak od kilku dobrych minut-powiedział Vincent.
-wiesz... bo ja w śnie widziałam coś dziwnego-powiedziałam
- co?- spytał się mnie Vincent.
-ciebie, który się diabelsko śmieje- odpowiedziałam. U chłopaka znów zagościł smutek na twarzy.
-co ci się stało?- zapytałam.
-n-nic takiego- odpowiedział i usiadł na fotelu. Jak najmocniej go przytuliłam, żeby go pocieszyć
-stary, wszystko będzie ok- powiedziałam - może dasz się zaprosić na kawę?- dodałam.
-j-jasne-odpowiedział. 6 AM wybiła wzięłam go za rękę i pobiegliśmy do parku na lody.
-ja stawiam!-krzyknęłam.
-ok-odpowiedział chłopak biegnąc za mną.
-2 czekoladowe-powiedziałam, a po chwili nasze zamówienie zjawiło się w naszych rękach.
-wiesz co zawsze robiłam ze Scott'em na obozie?-spytałam.
-co takiego?-spytał.
-szliśmy na lody do parku, i zamiast jeść swoje, najpierw polizaliśmy je, i się nimi zamienialiśmy-uśmiechnęłam się. Kiedy skończyliśmy, pociągnęłam go za krawat na... karuzelę!. Kręciliśmy się jak dzieci, i nagle nadszedł czas, żeby iść do domu.
-to do jutra-powiedział.
-pa, spędziłam z tobą najlepszy ranek w tym roku- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mi to pocałunkiem w policzek. Szybko pobiegłam do domu, zjadłam porcję kolejnych tostów, i poszłam spać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmm.... długie raczej. Zaczęłam stosować akapity, nigdy nie robiłam >.< i jak się nie dziwić, że masz czwórę z polaka?  tak czy siak mam nadzieję, że wam się podobało, stwierdziłam, że między Scott'em a Sophie nic nie  będzie, no to spróbujemy z Vincentem. O następnym rozdziale powiem tak:

( ͡° ͜ʖ ͡°) 

nie no, to może za kilka rozdziałów... o następnym rozdziale powiem: "tacy sami, a ściana między nami" z tą ścianą dosłownie, zobaczycie co zrobi Scott i Jeremy. Ale więcej wam nie powiem! To bye!
~Mike