13 lipca, 2015

DESTROYED: ROZDZIAŁ 1 CZĘŚĆ 2

Dźwięk ucichł, a w mroku rozbłysły dwie pary białych ślepi. Chłopak natychmiast zauważył, że szkło w okularach pękło. Było też przyozdobione krwią w dolnym prawym rogu. Postacie, a raczej właściciele białych oczu zaczęli szeptać między sobą. W końcu chłopak nie wytrzymał i krzyknął:
- Nic wam nie zrobiłem! Puszczajcie dranie!
Próbował się wyrwać, ale był mocno przywiązany do... krzesła? W pewnym momencie poczuł ból w prawej łopatce. Coś wbijało w niego stalowe pazury, lecz białe światła były na miejscu.
●●●
Obudził się w pizzerni. Rozejrzał się wokół i zobaczył blondynkę, tą samą co poprzednio. Podszedł do niej i zaczął rozmowę:
- No hej, mogę się o coś zapytać - powiedział, jednak dziewczyna nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Odeszła... przenikając jego ramię?! Dopiero teraz Peter się zorientował, że nie wygląda jak człowiek tylko jak zjawa. Już chciał wyjąć pistolet, ale nie było go na miejscu. Jeszcze raz rzucił okiem na pizzernię. Zza drzwi dla personelu wyjrzał Mike, który... się śmiał? Z ciekawości przeszedł przez zamknięte drzwi i ustawił się w rogu obserwując szatyna. Ten spoglądał na niego raz po raz wyczekując na jakieś wydarzenie. Peter jednak siedział cicho i się zastanawiał co takiego jest w ścianie za nim. Przecież jak jedna osoba go nie widziała no to chyba wszystkie, nie? W pewnym momencie Mike rzucił śrubokrętem o ścianę. Miał dość na dziś naprawiania złotego misia. Często się psuł i właśnie dlatego królik leżący w koncie robił za zastępstwo na czas sprowadzenia nowych animatroników. Chłopak otworzył drzwi skręcił w prawo i zobaczył gromadkę dzieciaków, a między nimi Clarę. Rozejrzał się i kiedy był pewny, że Vincenta nie ma w pobliżu podszedł do dziewczyny. Peter szedł za Mike'iem niczym cień obserwując wszystko co robi.
- Słuchaj mam sprawę - zaczęła. - Mógłbyś się ubrać w strój tego żółtego królika? Popatrz - wskazała na bliźnięta z czarnymi włosami oraz szarymi oczami - mają dziś urodzini i chciałyby zobaczyć animatronika.
- Emm, no jasne... - odparł bez przekonania. Nie lubił dzieci, zawsze mu w czymś przeszkadzały. A miał szansę zaprosić gdzieś dziewczynę. Wrócił do pokoju z animatronikami i bacznie obserwował swojego białego towarzysza.
 - Peter, mowę ci odjęło? Zawsze byłeś taki rozmowny - popatrzył na niego.
- Że ja...? - odezwał się. - Ale mnie nikt tu nie widzi... i jakie "od zawsze"?!
- Stary, amnezję masz czy co? Tylko ja cię widzę od tego wypadku, musisz to pamiętać - odparł.
- Jaki wypadek, o czym ty gadasz?! - Peter nie mógł wyjść z szoku. Ląduje w 1986 roku i się dowiaduje, że jest zwidą jakiegoś chłopaka ze schizofrenią. Miał mętlik w głowie.
- A racja. Mówiłeś mi, że kiedyś się pojawisz i nic nie będziesz wiedział - westchnął Mike. - Ehh... pojawiasz się w moim otoczeniu co jakiś czas i dajesz rady, które czasami słucham. Do tego od dzieciństwa mi wpajasz, że jesteś policjantem i żyjesz w 2023 roku. Dodatkowo kiedy próbujesz mi zdradzić co się stanie w przyszłości to zamiast słów wychodzą jakieś jęki.
- Dobrze wiedzieć - odparł bez przekonania. - To idziesz zabawiać te dzieciaki?
- Nie - na twarzy Mike'a pojawił się szaleńczy uśmiech. - Pomogę im zejść z mojej drogi.
- Nie możesz ich zabić - wykrzyknął Peter i rzucił się na niego. Sam był zdziwiony. Jeszcze przed chwilą przenikał przez wszystko i wszystkich, a teraz mógł pobić chłopaka. Mike na początek spoliczkował Petera, tamten jednak mu oddał ciosem w brzuch. Musiało go to bardzo zdenerwować i przez jakiś czas się szarpali. W pewnym momencie Mike wziął pistolet i wycelował w policjanta. Ten jednak zamiast szatyna zobaczył Annie pełną furii, która pociągnęła za spust. Kula przeleciała centymetr od jego ucha wywołując gigantyczny ból. Upadł sparaliżowany na ziemię i teraz zostało mu jedynie obserwować czyny Mike'a. Chłopak wszedł do działającego kostiumu i wyszedł z pokoju. Wrócił po kilku minutach z bliźniakami. Kiedy tylko zaczęły podziwiać złotego misia, szatyn przystąpił do działania. Wziął nóż, który leżał na stoliku obok. Wbił go w plecy jednemu z chłopców. Zaczął trząść pierwszą ofiarą i rzucił nim o poprzednio oglądanego animatrona. Drugi z bliźniaków próbował uciec, lecz Mike był szybszy. Podniósł go i skręcił mu kark. Następnie z impetem rzucił nim o podłogę. Teraz oba kostiumy były przyozdobione krwią. Gdy Mike zdjął go  z siebie do pokoju wpadł Vincent.
- Co ty wyrabiasz?! Jak możesz?! - krzyczał fioletowowłosy. - Teraz będziemy musieli zawrzeć umowę ze Scottem, idioto!
Peter zauważył, że Clara obserwuje wszystko zza niedomkniętych drzwi. Na jej twarzy nie było widać śladu szoku. Po chwili odeszła zostawiając chłopaków samych.
●●●
- Oj Peter, gdyby nie David i jego brak umiejętności strzelania, dawno byś już był w szpitalu - gadała Annie. - Zawsze jakiś problem.
- Co się stało? - odezwał się wreszcie chłopak. - Coś przegapiłem?
- Zemdlałeś, dostałeś padaczki, następnie wstałeś i się na mnie rzuciłeś - wyliczała zażenowana. - Musiałam strzelić, bo gdybyś miał szansę, pewnie byś mnie zabił.
- Czyli dalej jesteśmy w tym domu strachów?
- Taa, ale zaraz jedziemy na komisariat. Lada moment przyjedzie inny zespół i się tym zajmie - odparła i ruszyła w stronę wyjścia.
○○○
Dawno nie było, co? Wzięłam się w garść i wreszcie napisałam. Mam nadzieję, że się podoba.
~ Nightmare Foxy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz