EpSiLoN - Ep. I
Radiacja
Jak co dzień szedłem do pracy. Pracuje w fabryce robotów i co dzień mam do czynienia z wysoką radiacją, wykorzystywaną do budowy jak i zasilania robotów. Czyszczę komory radiacyjne. Idąc po chodniku spoglądałem na zniszczoną ziemię spalinami, biedne budynki oraz chorych ludzi którym nikt niechce pomóc. Mam dość tego widoku !
Codziennie musze na niego patrzeć... - Westchnołęm. Podchodziłęm do kolejki która prowadziła do autobusu. Miał on mnie zawieść do pracy. Akórat tak chciał los że w pobliży był patrol, 2 roboty przeszukające ludzi w kolejce, Szukają kogoś - Pomyślalem. Szybko zorientowalem się że mam rację, Wyjeli kogoś z kolejki, wsadzili do statku policyjnego i szukali dalej, stałem już pod drzwiami autobusu gdy podeszli do mnie, Ja to mam szczęscie - Pomyślałem.
Szybko odezwałem się do robota - Dobry panie władzo.
Co masz w torbie ? - Spytał robot
Odżywki do włosów - Zażartowałem. A tak naprawde to nic, jadę do pracy - dodałem po chwili.
Robot chyba nie uwierzył, zlapał mnie i rzócił na ziemię, wyjął pałkę teleskopową i uderzył w rękę, łamiąc ją.Puscili mnie i odeszli bez słowa. Poszedłem więc do szpitala gdzie pracowala moja stara przyjaciółka Elisa, Była to szczpła dziewczyna o kruczo czarnych wlosach oraz piwnych oczach, zawsze wesoła i optymistyczna, przeważnie była ubrana w biały fartuch pielęgniarski, Byłą piękna, Ma córkę chorą na białaczkę złośliwą. Opatrzyła mnie po czym porozmawialiśmy o starych czasach gdy wszyscy byli zadowoleni , nie istniał EpSiLoN, nie było robotów, żyło się w dostatku. Po jakimś czasie przypomniałem sobie o pracy. Szef pewnie będzie wsciekły - powiedzialem i pożegnałem się z Elisą. Wybiegłem ze szpitala z ręką w gipsie. Wszedłęm pośpiesznie do autobusu i pojechałem w stronę fabryki, Byłem spóźniony 2 godziny. Zaczołęm również się obawiać o toże wyrzócą mnie z pracy. Po kilku minutach dotarłem do fabryki. Tak jak się spodziewałem szef był wsciekły, lecz gdy zobaczył gips na mojej ręce trochę się uspokoił. Zabrałem się więc do pracy i jak co dzień czysciłem komory radiacyjne.
Późnym wieczorem.
Już kończyłem swoją zmianę, Ostatnia komora do wyczyszczenia. Byłem sam w fabryce. Lecz gdy wszedłem ktoś uruchomił komorę, Drzwi się zamkneły i otrzymałem śmiertelną dawkę promieniowania, Zemdlałem. Obódził mnie robot wyciągający mnie z komory. Miał na ramieniu znak oznajmujący promieniowanie, zaniusł mnie do jakiegoś pomieszczenia izolacyjnego dał papierek do podpisania i powiedział słowa które mnie załamały.
Zostało mi pięć dni życia... -MAX